Pierogi. Niby jedno z najprostszych polskich dań. Podobno.
Jak wiadomo, trawa w ogródku sąsiadów jest zawsze zieleńsza, więc i potrawy "z zagranicy" często wydają się być lepsze, smaczniejsze i ogólnie mieć więcej gwiazdek. Pewnie dlatego wcześniej nauczyłam się robić ciasto francuskie od zera, niż spróbowałam własnoręcznie ulepić pierogi. Poza tym, pierogi to jedzenie domowe i ciężko mi sobie wyobrazić klejenie ich na mini blacie w akademiku. Hm. Dlatego pierogi pozostawały dla mnie tajemnicą przez dłuższy czas.
Kiedy w końcu zdecydowałam się zrobić je sama (dopiero rok temu!), podeszłam do tematu metodycznie i porównywałam różne przepisy na ciasto. Jedni się zarzekają, że do ciasta na pierogi to tylko mąka i woda, inni twierdzą, że bez dodatku jajka to nic z tego, a z kolei inni utrzymują, że tylko z dodatkiem oleju ciasto pierogowe będzie takie, jak trzeba. Przyznam, że trochę mnie przerosła ilość opinii na temat czegoś, co niby powinno być banalnie proste. I wtedy mnie olśniło.
Co mianowicie? Ano przypomniało mi się, że kiedyś to ach kiedyś, zadziwiła mnie ilość dostępnych nawet w zwykłym sklepie osiedlowym rodzajów mąki. Po co ich aż tyle? Zaczęło mnie to zastanawiać. Czytałam skrupulatnie notki na opakowaniach, szukając różnic, które sprawiają, że produkuje się aż tyle różnych typów zwykłej pszennej mąki. Z tych oględzin moja podświadomość zapamiętała (dzięki!), że do pierogów i makaronu najlepsza jest mąka KRUPCZATKA. Hmmm.
Wykonałam telefon do mamy, żeby się poradzić, a ona zamiast debatować, zabrała się za klejenie. W ten sposób obie odkryłyśmy, że pierogi z mąki krupczatki:
- nie rozklejają się, wcale a wcale
- nie kleją się tak okropnie do siebie nawzajem, już po ugotowaniu
- lepiej trzymają kształt.
Od kiedy poczyniłam to krupczatkowe odkrycie, pszenne pierogi i uszka robi się u nas tylko z mąki krupczatki.
Dlaczego krupczatka jest idealna do pierogów? Nie jestem taka dobra z chemii i fizyki, ale podejrzewam, że mąka krupczatka działa tu trochę na zasadzie mąki durum w makaronie włoskim i sprawia, że ciasto pierogowe nie jest tak miękkie i ma mniejszą tendencję do "roztapiania się" w gotującej się wodzie. Taka jest moja teoria, w każdym razie.
OK, na tym koniec porad z "Najlepszej gospodyni" :D
Jeśli chodzi o nadzienie, to poszłam za falą niesłabnącej popularności jarmużu i podsmażyłam go z czosnkiem, a potem zmiksowałam z tofu. Powiem tyle: pierogami zażerała się cała rodzina, i ta mniej, i bardziej roślinożerna.
I jeszcze jeden wątek mamowy: okazuje się, że jarmuż, podbijający od jakiegoś czasu wszystkie kulinarne blogi, był jak najbardziej znany naszej mamie. Jak to? No więc podobno rósł sobie spokojnie w warmińsko-mazurskim ogródku, dobrych klika dekad temu, i nikomu nie przychodziło wtedy do głowy, żeby się rozpisywać nad jego wartościami odżywczymi. Podobno po prostu podawało się go pokropionego olejem i cytryną jako sałatkę. HA. Ja prawie spadłam z krzesła :)
Pierogi idealne, z nadzieniem z jarmużu z czosnkiem i tofu
ciasto podpatrzone z tej książki
Składniki:
Na ciasto na pierogi:
- 3 szkl. mąki krupczatki
- 3/4 szkl. - 1 szkl. i 2 łyżki gorącej wody
- 3 łyżki oleju
- 1 łyżeczka soli
Na nadzienie:
- 1-2 łyżki oleju
- 200 g jarmużu
- 5 ząbków czosnku, rozgniecionych
- 1/2 cebuli, drobno posiekanej
- 180-200 g tofu
- sól i pieprz do smaku
Wykonanie:
Ciasto:
- Mieszamy mąkę i sól, dodajemy olej.
- Dodajemy gorącą wodę i przy pomocy łyżki szybko mieszamy. Ostrożnie, uważając, żeby się nie oparzyć, zagniatamy gładkie ciasto.
- Jeśli ciasto nie chce się zagnieść, dodajemy jeszcze trochę wody. Z kolei jeśli ciasto jest za rzadkie, dodajemy odrobinę mąki.
- Zagniecione ciasto zawijamy w folię lub zamykamy w szczelnym pojemniku i odstawiamy na min. 30 min.
Nadzienie:
- Na rozgrzanym oleju podsmażamy cebulę (5 - 10 min).
- Kiedy cebula jest już złocista, dodajemy umyty i oczyszczony jarmuż i podsmażamy, mieszając od czasu do czasu.
- Pod koniec smażenia dodajemy rozgnieciony czosnek, mieszamy dokładnie.
- Kiedy cebula, jarmuż i czosnek są już podsmażone, przy pomocy blendera miksujemy je na gładką masę z tofu.
- Doprawiamy solą i pieprzem do smaku i czekamy, aż nadzienie zupełnie wystygnie (łatwiej wtedy lepić pierogi i mniejsza szansa, że będą się później rozklejać).
Pierogi:
- Kiedy ciasto już "odpocznie" przez min. 30 min, bierzemy np. 1/3 lub 1/2 porcji i wałkujemy.
- Zagotowujemy duży garnek osolonej wody i trzymamy na małym ogniu.
- Szklanką wycinamy kółka z ciasta, na nich układamy ok. 1 łyżeczki nadzienia (lub trochę więcej, ale ostrożnie - jeśli napchamy za dużo, całe nadzienie wyleci w gotowaniu!). Kółka składamy na pół i dokładnie zlepiamy krawędzie.
- Kiedy ulepimy już pierogi, wrzucamy je do gotującej się osolonej wody i gotujemy, aż wypłyną do góry garnka (ja trzymam je jeszcze tak ze 3 min dłużej).
- Podajemy np. z odrobiną oliwy.
Smacznego!
Anka
Wyglądają cudownie i patrząc na zdjęcia faktycznie są idealne. Z jarmużem nigdy nie jadłam, ale jestem pewna, że jego połączenie z tofu i czosnkiem jest przepyszne ;)
OdpowiedzUsuńdzięki! czosnek idealnie pasuje do jarmużu! :)
Usuńnie dosyć, że ciasto idealne to jeszcze to nadzienie fantastyczne! :) pewnie rozpływają się w ustach :)
OdpowiedzUsuńdzięki! no, były dobre, ale szybko zniknęły! :)
UsuńNa pewno wypróbuję, mam akurat mnóstwo jarmużu. Zaintrygowało mnie to ciasto francuskie. Znasz może przepis na wegańskie? :)
OdpowiedzUsuńAga
Cześć Aga,
Usuńz tego co pamiętam, przepis, z którego korzystałam, nie zawierał ani jajek, ani mleka, a co do masła, to była tam nawet notka, że ciasto wychodzi lepsze z margaryną niż z masłem. Także chyba zrobienie ciasta francuskiego z wegańską margaryną powinno być wykonalne :)
Pozdrawiam!