Czasem mnie najdzie na takie ciasto, co to by wyglądało jak z cukierni. Lubię muffiny, chlebki i inne ciasta w stylu wsyp, zamieszaj, upiecz, ale czasem mam ochotę na coś, co będzie trochę bardziej wyszukane i ozdobne.
Jak byłam mała, zawsze niesamowite wrażenie robiły na mnie zdjęcia tart: wyglądały tak równiutko, owoce ułożone na wierzchu były zawsze idealnie rozłożone na kremowej masie. Szał! Jeśli owoce były jeszcze z wierzchu posmarowane glazurą, dla mnie było to już gotowe dzieło sztuki.
Zarówno Magda, jak i ja, zaczęłyśmy eksperymentować z wypiekami dość wcześnie (jakoś w podstawówce), i szybko się przekonałyśmy, że nawet nie mając wiele doświadczenia, można wykonać wcale urodziwe tarty. Może nie tak idealne, jak te na zdjęciach w gazetach, ale prezentujące się całkiem całkiem. Spod naszych rąk wyszła dość pokaźna ilość kruchych, słodkich tart, przygotowywanych zwykle z pâte brisée, którego nieodłącznym składnikiem wydawało mi się wtedy masło. Przyznam, że od kiedy przestałam używać masła, idealne ciasto na tartę było moim marzeniem. Ale jak bez masła? Jak żyć?
Okazuje się, że olej kokosowy sprawdza się bardzo dobrze w roli masła. Pewnie dla wielu osób to żaden szok, ale ja się bardzo pozytywnie zaskoczyłam. Nie trzeba go nawet mieszać z innym rodzajem oleju czy jakimiś innymi magicznymi składnikami. Trzeba tylko zmniejszyć jego ilość (bo w maśle, nawet takim gatunkowo najlepszym, jest ok. 80% tłuszczu - pozostałe 20% to woda i inne resztki, które pozostają po odsączeniu serwatki). I właśnie dlatego zamiast brać dokładnie tyle samo oleju kokosowego co masła, zmniejszam proporcje do 80% oryginalnej wagi masła z pierwotnego przepisu.
Wegańska przeróbka crème pâtissière wyszła, o dziwo, bardzo smaczna. Krem posłodziłam stewią i dodałam słodzony cukrem dżem, żeby oszukać trochę kubki smakowe, nieprzyzwyczajone do stewiowej słodyczy. Można by też oczywiście dosłodzić krem cukrem do smaku, ale ja chciałam się przekonać, czy można maksymalnie ograniczyć ilość białego cukru i uzyskać smaczny krem. Okazało się, że można, a rodzina nawet się nie zorientowała, że podałam im deser posłodzony w znacznej części stewią. HA!
Gotowa tarta, udekorowana plastrami kiwi, wygląda trochę jak szklana zielona kula, co się nam z kolei skojarzyło z grafikami, plakatami i innymi ulotkami, które pojawiają się zawsze przy okazji Dnia Ziemi. Dlatego stwierdziłyśmy, że kontynuując naszą tradycję świętowania czego popadnie,
Dzień Ziemi uczcimy właśnie taką zieloną tartą :)
Dzień Ziemi uczcimy właśnie taką zieloną tartą :)
Wegańska zielona tarta z kiwi i crème pâtissière na Dzień Ziemi
Składniki:
Na spód:
- 150 g mąki
- 60 g oleju kokosowego
- 1/4 - 1/3 szkl. zimnej wody
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia (można pominąć)
- szczypta soli
Na krem:
- 2 łyżki mąki z ciecierzycy
- 1 łyżka oleju kokosowego
- 3/4 szkl. mleka sojowego (lub migdałowego)
- stewia do smaku
- 1 łyżeczka aromatu waniliowego
- 1 łyżka dżemu pomarańczowego (lub brzoskwiniowego czy morelowego)
- 5-6 średniej wielkości kiwi, obranych ze skórki i pokrojonych w cienkie plastry
Przygotowanie:
Spód:
- Mąkę mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia.
- Mieszaninę mąki, soli i proszku rozcieramy z olejem kokosowym, aż powstaną "grudki" ciasta. Stopniowo dodajemy wodę, szybko zagniatamy spód.
- Zagnieciony spód zawijamy w folię lub wkładamy do szczelnego pojemnika i chłodzimy przez ok. 30 min - 1 h.
- Po tym czasie spód rozwałkowujemy na ok 4 mm grubości i wykładamy do formy o średnicy 22 cm, wyłożonej uprzednio papierem do pieczenia. Rozwałkowany spód nakłuwamy widelcem.
- Piekarnik nagrzewamy do 200 st.
- Pieczemy spód w nagrzanym piekarniku przez 20 min. Ma się upiec, ale nie musi się zbytnio zarumieniać.
Krem:
- W rondelku podgrzewamy mleko, aż będzie letnie.
- W oddzielnym rondelku rozgrzewamy olej kokosowy.
- Do rozgrzanego oleju kokosowego dodajemy mąkę z ciecierzycy, dokładnie mieszamy.
- Do mieszaniny oleju kokosowego i mąki z ciecierzycy dodajemy mleko. Przy pomocy trzepaczki bardzo dokładnie mieszamy, żeby nie powstały grudki.
- Trzymamy krem na małym ogniu, aż zacznie gęstnieć. Dokładnie mieszamy, zdejmujemy z ognia.
- Do kremu dodajemy aromat waniliowy i dosładzamy stewią do smaku.
- Odstawiamy, żeby krem przestygł.
- Do przestygniętego kremu dodajemy dżem, dokładnie mieszamy.UWAGA! Jeśli na którymkolwiek etapie przygotowania zrobią nam się w kremie grudki, po prostu rozbijamy je przy pomocy blendera.
Jak to wszystko połączyć:
- Na upieczony i zupełnie wystudzony spód wykładamy krem.
- Na kremie układamy pokrojone w plastry kiwi (np. zakładając każdy kolejny plaster za poprzedni).
- Tartę przechowujemy w lodówce (u nas wytrzymała 3 dni, kiwi nie zaczęły ani brązowieć ani się rozklejać).
Smacznego!
Anka
Dobrze, że Ziemia tak nie wygląda bo by była zjedzona natychmiast :-)
OdpowiedzUsuńdzieki! ja bym wtedy była główną podejrzaną! ;)
Usuńświetny pomysł - zarówno na ciasto do tarty jak i nadzienie! :) wygląda pięknie!
OdpowiedzUsuńdzięki! zgapione z Laroussa, no ale zweganizowałam sama! :)
UsuńInne mleko nada się? np. sezamowe
OdpowiedzUsuńHej,
Usuńmyślę, że powinno być okej, z tym, że krem nabierze pewnie trochę innego smaku :) Sama nie próbowałam, ale nie widzę żadnych przeciwwskazań.
Pozdrawiam!