Mieszkałam w Rzymie przez dziewięć miesięcy, na ostatnim roku drugich studiów, czyli italianistyki. Nie byłam wtedy jeszcze weganką, więc teraz, przy okazji powrotu, z ciekawością odkrywam, co roślinożercy mogą zjeść w stolicy Włoch.
Mój rzymski rok (dawno dawno temu, czyli na przełomie 2010 i 2001) to były wakacje od pracy w korporacji, w której zaczęłam pracować po skończeniu pierwszych studiów, na tak egzotycznym kierunku jak stosunki międzynarodowe. W Rzymie miałam czas na czytanie w parku, siedzenie w bibliotece i szwendanie się po mieście. Nauczyłam się też WOLNIEJ jeść :)
Teraz jest trochę inaczej, wyjazd jest bardziej pracowy i czasu wolnego mniej, ale zawsze znajdzie się chwila, żeby przetestować jakąś nową knajpkę albo lodziarnię.
Poniżej opisuję kilka miejsc, na które trafiłam do tej pory, wybór jest trochę przypadkowy. Wielu znanych wege-restauracji jeszcze nie odwiedziłam, ale może przed końcem wyjazdu jeszcze coś mi się uda wypróbować ;-)
1. LODY
Co ciekawe, większość lodziarni oferuje jakiś smak, który nie zawiera mleka. Obsługa jest wyczulona na informacje ważne dla alergików, więc zazwyczaj wie, które lody nie zawierają laktozy. Często lody owocowe są przygotowywane bez mleka. Zawsze warto zapytać, czy mają jakieś smaki bezmleczne, nawet jeśli gelateria nie ma szyldu vegana. Tak na przykład z zaskoczeniem odkryłam, że w lodziarni na via Catania 61 wszystkie lody owocowe przygotowuje się bez mleka. Oprócz tego, codziennie mają 2 smaki opisane jako wegańskie - zależnie od dnia, może to być kokos, orzechy laskowe, ciemna czekolada, kawa. Orzechy laskowe są przepyszne, kawa też bardzo udana - mówię to, chociaż za kawowymi słodyczami zazwyczaj nie przepadam. Czarna czekolada jest bardzo skondensowana, więc jeśli ktoś nie lubi zbyt intensywnych smaków, to odradzam.
Oddzielna historia to granita. Nie jest łatwo trafić na dobrą, ale jak już się uda taką znaleźć, no to... granita to jest dla mnie absolutne cudo! Granitę przygotowuje się na bazie owoców albo kawy, albo orzechów. W wypadku granit na bazie orzechów (pistacji, migdałów) warto dopytać, czy dodają mleko - często niestety tak. Na via Catania też. Robią za to absolutnie genialną granitę truskawkową. Smakuje po prostu jak zmiksowane truskawki, zmrożone i lekko osłodzone. Rewelacja! Średnia granita kosztuje 3 euro, średni kubeczek lodów (3 smaki) - 2,5 euro.
Oddzielna historia to granita. Nie jest łatwo trafić na dobrą, ale jak już się uda taką znaleźć, no to... granita to jest dla mnie absolutne cudo! Granitę przygotowuje się na bazie owoców albo kawy, albo orzechów. W wypadku granit na bazie orzechów (pistacji, migdałów) warto dopytać, czy dodają mleko - często niestety tak. Na via Catania też. Robią za to absolutnie genialną granitę truskawkową. Smakuje po prostu jak zmiksowane truskawki, zmrożone i lekko osłodzone. Rewelacja! Średnia granita kosztuje 3 euro, średni kubeczek lodów (3 smaki) - 2,5 euro.
Granitę i lody owocowe (również takie na patyku) można zjeść też w GROMie. GROM co prawda rodem jest z Turynu, więc nie jest to typowo rzymska marka (spotkać ją można też w Paryżu, a z dalszych krajów - np. w Nowym Jorku, Osace czy Dubaju). Ja jednak GROM bardzo lubię (Anka zresztą też ;-)) i zawsze, kiedy mam okazję, jem u nich granitę migdałową (jest bez dodatku mleka). Na stronie GROMu można znaleźć informacje dla alergików - jest bardzo przydatna tabelka :)
2. PIZZA
Tu też warto pytać. Są smaki które klasycznie przygotowuje się bez sera - choćby pizza z ziemniakami, którą uwielbiam. Jedynymi przyprawami są tu sól i rozmaryn, ale i tak efekt jest pyszny. Ciekawe opcje oferuje sieciówka Alice Pizza - oprócz pizzy z ziemniakami, można tam też kupić taką z bakłażanami (bez sera) oraz pizzę ze świeżym pomidorami i oliwkami. Zaletą Alice jest to, że pizze są przygotowane na bieżąco, świeże, i można sobie wybrać kawałek dowolnej wielkości (byle krojony w pionie - poziomo nie kroją; pizza jest prostokątna), a pizza jest ważona i według wagi się płaci - ok 2-3 euro, zależy, jak bardzo jesteśmy wygłodniali ;-) Wadą - może to, że nie żałują w Alice oliwy, więc jeśli liczycie na coś lżejszego, to raczej nie tam :)
3. WEGAŃSKIE CIASTA I CIASTKA
Tu jeszcze za dużo nie udało mi się wypróbować, jednak kierując się listą lokali serwujących wegańskie słodkości trafiłam do ELABAR na Zatrzybrzu (viale Trastevere 48/50). Mam mieszane uczucia. Co prawda serwują wegańskie ciasto półfrancuskie (rogaliki, ślimaczki z rodzynkami, ciastko z jabłkami) i pączki z dziurką (ciambelle), wcale niezłe, jednak obsługa baru nie jest szczególnie vegan-friendly. Na pytanie, które ciasta są wegańskie, usłyszałam, że te bez kremu (budyniowego), no bo krem NIE JEST wegański. Następnie, gdy już wybrałam sobie ciastka, wysłuchałam długiej tyrady o tym, jak to kiedyś margaryna była dla ubogich, a teraz wszyscy chcą nią zastępować masło. Potem jeszcze pani dorzuciła sarkastycznie "I co, może jeszcze będziemy jeździć rowerami" (przy okazji - Rzym to jedno z nielicznych wielkich miast, które nie ma działającego serwisu bike-sharing), tak że miałam ochotę jak najszybciej stamtąd uciec. Pączek był dobry, ciastko półfrancuskie - przyzwoite, ale trochę już przyschnięte, no ale byłam tam po południu. Do rozważenia.
4. LOKALE NIEWEGAŃSKIE, W KTÓRYCH DA SIĘ WEGAŃSKO ZJEŚĆ
Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli tylko wyjaśnić, jakich produktów chcemy uniknąć, w większości lokali przygotują nam wybrane danie ze składników, jakie mają w kuchni. Pytałam często i w małych barach, gdzie przynoszono mi sałatę pełną pyszności (karczochy! oliwki! suszone pomidory!) i w eleganckich restauracjach, gdzie obsługa była poinformowana, który makaron zawiera jajka, i bez trudu zamieniała na inny. Zdarzyło mi się wreszcie, że specjalnie dla mnie przygotowano pasta con ceci (coś między zupą a makaronem z sosem z cieciorki) na bulionie z warzyw, choć w karcie był bulion mięsny. Większość dań przygotowuje się na bieżąco, więc jest duża możliwość negocjacji. Często w karcie znajdziecie verdure grigliate - bakłażan, cukinia i czasem papryka, zgrillowane z dodatkiem oliwy. W połączeniu z zieloną sałatą może to być całkiem fajny posiłek.
Z miejsc, które serwują dania zarówno wege, jak i nie wege, blisko zabytkowego centrum, mogę polecić Barnum Cafe (niedaleko Piazza Navona). Pyszne capuccino na mleku sojowym, duży wybór koktajli owocowych, wegańskie ciastko. Dobre wifi i miła obsługa :)
To na razie tyle, jeśli uda mi się coś jeszcze kulinarnie pozwiedzać, to tutaj doniosę ;-)
Magda
Magda
Bardzo dziękuję za przydatne informacje. I ciekawie przekazane :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za miły komentarz, i zapraszam do lektury drugiej części :)
Usuńhttp://miejscyroslinozercy.blogspot.com/2016/06/weganski-rzym-cz-2.html
Super! Dzięki bardzo za ten wpis, wyjeżdzam w lipcu. ;) Rozbawiło mnie "I co, może jeszcze będziemy jeździć rowerami" :D Dosyć polskie zachowanie, nie sądzisz? ;) Wspaniale, że nie powiedział "I co? Najpierw wege, potem homo?" ;D
OdpowiedzUsuńczy ja wiem, może pani po prostu miała kiepski dzień? faktycznie fanami roweru rzymianie nie są, może trochę dlatego, że ich miasto wszak na siedmiu wzgórzach leży ;-)
Usuńjeśli przyjdzie Ci ochota, by po Rzymie pojeździć rowerem, polecam przemiłą wypożyczalnię niedaleko Koloseum: https://www.facebook.com/wheelybikerentaltour/info/?entry_point=page_nav_about_item
Udanego pobytu!