niedziela, 5 czerwca 2016

Wegański Rzym - cz. 2

Jakiś czas temu pisałam, jak w Rzymie żywić się wegańsko w niekoniecznie wegańskich miejscach. Dziś dalsza część wycieczki po Rzymie: tym razem odwiedzimy więcej miejsc typowo wegańskich.


1. Ops! Cucina mediterranea, Via Bergamo, 56

Miejsce w 100% wegańskie (choć w opisie mają, że kuchnia wegetariańska).
Fajne połączenie samoobsługowego baru z elegancką restauracją. Działa to tak: obsługa wyznacza nam wolny stolik, którego numerek trzeba sobie zapamiętać. Potem możemy sobie sami nałożyć na talerz dowolną ilość dań ciepłych i zimnych. Przy kasie talerz jest ważony i płacimy, ile nam natykało ;) Natomiast wszelkie napoje, desery będą przyniesione do stolika, dlatego właśnie dobrze jest podać jego numer. Jedzenie jest fantastyczne, połączenia smaków wyjątkowe, a dania pięknie wyglądają. Pierwsze wrażenie po wejściu do Ops! to niezliczone bogactwo smaków i kolorów, różnorodność serwowanych dań: od wegańskich wersji tradycyjnych włoskich potraw - lasagna, gnocchi z pesto, sycylijskie arancini (smażone w głebokim tłuszczu kotleciki z ryżu), przez wegańskie klasyki - hummus w różnych wersjach, tofu i seitan, wegański majonez (pyszny! a ja za majonezem nie przepadam :D), po autorskie dania - plasterki delikatnej gotowanej marchewki z makiem czy sałatka z czarnego ryżu, truskawek i zielonego groszku, ze szczypiorkiem.

Gdyby to jeszcze nie wystarczyło na zachętę, dodam, że w Ops! mają też piękne ciasta i desery (próbowałam tiramisu i kremu waniliowego), duży wybór herbat w dzbankach (a to nie takie częste we Włoszech ;)), soki wyciskane o oryginalnych smakach.

Ops! to dla mnie ideał myślenia o wegańskiej kuchni, w której wykorzystanie roślinnych składników daje nowe i zaskakujące kompozycje, w przeciwieństwie do zastępowania czegośtam- czymśtam :P

Warto zarezerwować stolik (telefonicznie; obsługa mówi po angielsku), bo wieczorem, szczególnie w weekend, może tam być ciężko o wolne miejsce. Za obficie wyładowany talerz zapłacimy ok. 15 euro.



Nasze talerze w Ops! były baardzo pojemne.



2. Spacca Pane, via Dommenico Morichini 38 (blisko metra Bologna)

Bardzo miła, bezpretensjonalna kanapkarnia. Menu jest wszystkożerne, ale są w tym dwie opcje wegańskie - tofu i seitan. Pozostałe składniki kanapki wybieramy sami z tego, co jest dostępne w pojemnikach za ladą - różne sałaty, świeże krojone warzywa, pieczone bakłażany i papryka, duszona czerwona cebula, pieczarki, a do tego sosy (długa lista, na pewno jest harissa i barbecue).  Można z tego skomponować naprawdę bogatą kanapkę, a porcje tofu i seitanu są naprawdę słuszne - taką kanapkę zje jedna BARDZO głodna osoba, albo dwie nieco mniej wygłodniałe. Do tego kanapka kosztuje 5 euro. Czego chcieć więcej? ;-)



3. Favole di Pane, via Catania 91 (metro: Bologna).

Piekarnia, w której można zjeść chyba najlepsze wegańskie rogaliki (cornetti), jakich zdarzyło mi się próbować. Robią je na oleju, a nie na maśle. O cornetti vegani możecie pytać w większości cukierni/piekarni - nawet, jeśli na pozór są ogólnorozwojowe, często już mają w ofercie rogaliki bez masła. Zdecydowanie jednak polecam te przy via Catania 91 - nie są takie puste i lekkie, ciasto ma fajną strukturę i ehh... zjadłoby się teraz takiego rogalika, po powrocie do Polski ;-)
Serwują też kawy na mleku sojowym i pyszny sok z pomarańczy.


Takie śniadanie w Favole di Pane:




Kiedy Anka odwiedziła mnie w Rzymie, przez dwa dni stosowałyśmy dietę, której założenie było proste: lody na śniadanie, obiad i kolację!



Udałyśmy się na tradycyjną pielgrzymkę do GROMu, gdzie zjadłyśmy obie po granicie migdałowej, ale oprócz tego odkryłyśmy jeszcze dwa inne fantastyczne miejsca. Pierwsze to Gracchi, na które trafiłyśmy na via di Ripetta, tuż przy Piazza del Popolo. Lodziarnia nie jest wegańska, za to artigianale, no i ... co tu dużo mówić, znają się na swoim rzemiośle! Wybrałyśmy z Anką takie same smaki: kokos, poziomka i jabłko z cynamonem.
Kokos! Ach, co to był za kokos! Lody smakowały jak starty miąższ kokosa, zmiksowany i zamrożony. Poziomka też była pyszna, a to smak we Włoszech trudny do znalezienia. Wreszcie jabłko z cynamonem: niech Was nie zmyli nazwa, lody nie miały nic wspólnego ze smętnym dziecinnym deserkiem. Jabłko zostało podkręcone rodzynkami, a słodycz przełamana orzeszkami pinii. Cudo, nie lody.
*Gracchi to mała sieć, oprócz via di Ripetta 261 znajdziecie ją też na viale Regina Margherita 212 i via dei Gracchi 272.


Drugie nasze odkrycie to Tropical Ice, lodziarnia zlokalizowana nieco na uboczu, przy via Nomentana - w pół drogi między Piazzale di Porta Pia a parkiem Villa Torlonia. Warto dla niej zboczyć z turystycznego szlaku, bo oferuje duży wybór smaków wegańskich - próbowałyśmy pistacji, migdałów i orzechów laskowych. Wszystkie były boskie. Nie mamy zdjęć, bo zanim pomyślałyśmy, żeby takowe zrobić, lody już zdążyły zniknąć :) Na pamiątkę został nam tylko rachunek, za to ładny.



5. Rifugio Romano, via Volturno 29 (niedaleko dworca Termini)

Co do Rifugio mam mieszane uczucia. Była to pierwsza wegańska miejscówka, na którą trafiłam, i byłam szczęśliwa, że znalazłam takie miejsce niedaleko dworca Termini, który potrafi umęczyć najodporniejszą osobę. Na pewno plusem jest miła, rodzinna obsługa (większość rodziny to weganie), dobra lokalizacja i dwa menu - dla wegan i dla "wszystkich", czyli można tam spokojnie zabrać niewegańskich znajomych. Miejsce jest przyjemne i przytulne, chociaż nieduże. Ceny umiarkowane, ale nie najniższe - dania główne wahają się od 8 do 15 euro, jeśli jednak dołożymy dodatki (np. ziemniaki) i coś do picia, wyjdzie nam 20-25 euro. Jadłam tam fajne klopsiki z soczewicy w sosie pomidorowym, dobrze przyprawione i sycące, i średni makaron all'amatriciana z seitanem zamiast tradycyjnego boczku, na pewno świeżo przygotowany, za to jakiś mdły w smaku. Nigdy nie próbowałam tam pizzy, a te na sąsiednich stolikach wyglądały zachęcająco. Mocną stroną Rifugio są desery - jadłam tam tylko pastierę - i muszę powiedzieć, że chętnie nauczyłabym się taką piec - ale i inne desery prezentowały się pysznie. Zdjęcia znajdziecie, klikając w nazwy potraw - nie mam swoich, więc podlinkowuję te ze strony fb Rifugio.

W Rzymie jest jeszcze mnóstwo wegańskich miejsc, których nie udało mi się odwiedzić tym razem, co bardzo cieszy - w końcu Włochy to kraj, który jak mało który przyciąga gości swoją sztuką kulinarną; tym lepiej, że teraz i weganie mogą w Rzymie urządzić sobie ucztę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz