Dzisiejszy post sponsoruje literka "A", bo przepis napisała goscinnie Ania z Aniversum. W ramach rekomendacji powiem, że ja ten jej smalec UWIELBIAM! Po krótkich negocjacjach Ania zgodziła się podzielić z nami swoim przepisem na smalec. Oto on!
Ja z fasoli zrobiłam wegański smalec, który podałam mojej niewegańskiej rodzinie na święta i nikt się nie połapał, że dopuściłam się malutkiej malwersacji. To jest dowód na znakomitość tegoż smalcu AKA pasty z fasoli.
Wegański smalec à la Aniversum
Departament chrupkości i cebulowatości
- 1 cebula
- 1/2 obranego jabłka
- 2 liście laurowe
- 3 ziela angielskie
- 2 ziarnka pieprzu (można pominąć)
- 2 ziarenka jałowca
- olej (tak ze 2-3 łyżki)
- 1/2 łyżeczki wędzonej papryki
- garstka granulatu sojowego (garstka w układzie SI to koło 2-3 łyżek)
- 1/2 łyżeczki cukru brązowego (jak zapomnicie albo nie macie to nie musicie się wybierać do sąsiada po prośbie)
Departament smarowalności:
- 1 puszka białej fasoli (jak się pomylicie w sklepie i kupicie bób to też obleci)
- 2-3 łyżki wody
- 1 (do 1 i 1/2 ) łyżki sosu sojowego
- 1/2 łyżeczki suszonego tymianku
- 1/2 łyżeczki suszonego majeranku
- sól i pieprz
1. Zaczynamy od cebuli, bo poddamy ją obróbce cieplnej i dobrze, żeby sobie zdążyła wystygnąć w tak zwanym międzyczasie.
2. Cebulę i jabłko kroimy w drobną kostkę. Wrzucamy je na rozgrzany olej razem z cukrem, zielem, papryką, jałowcem, pieprzem i liściem laurowym. Podsmażamy trochę, dopóki cebula i jabłko nie zmiękną.
3. Kiedy sytuacja na patelni zaczyna się robić lekko złotawa, wyławiamy liście, ziele, pieprz, jałowiec, a dodajemy odrobinę więcej oleju i wsypujemy drobny granulat sojowy. To będą nasze skwarki. Podsmażamy do preferowanego przez nas stopnia przypalenia i zdejmujemy z ognia. Zostawiamy do przestygnięcia.
4. Przechodzimy do blendera.
5. Fasolę odcedzamy, co wrażliwsi mogą nawet przepłukać.
6. Umieszczamy ją w blenderze. Dodajemy zioła, łyżkę sosu sojowego i blendujemy na gładką masę. Jeśli nie blenduje się dostatecznie przyjemnie, dodajemy trochę wody. Jeśli konsystencja przypomina smarowidło, sprawdzamy czy smak nam odpowiada i doprawiamy solą, pieprzem i ewentualnie odrobiną sosu sojowego.
7. Fasolową paciaję, to znaczy pastę, umieszczamy w misce albo głębokim talerzu, dodajemy przestygnięte towarzystwo z patelni i wymieszowujemy.
I oto jest on, smalec palce lizać. Dorzućcie tam domowy chleb (dać wam przepis?) i ogórka kiszonego (ma ktoś przepis?) i już!
Uwaga: jeśli smalec ten macie zamiar, tak jak ja, serwować z zaskoczenia swojej rodzinie, przygotujcie sobie wcześniej pastę fasolową, ale cebulę i sojowe skwarki zróbcie krótko przed podaniem. Niestety im dłużej usmażony granulat pozostaje w kontakcie z fasolą, tym gorzej odbija się to na jego chrupkości. Ryzyko jest jednak niewielkie, albowiem cała konstrukcja nigdy nie doczekała u nas dnia następnego.
To mówiłam do was ja, Ania z bloga Aniversum. A ten smalec to jeden z przysmaków serwowanych przeze mnie na Zen Weekendzie, relaksacyjnym wyjeździe w Alzackie góry, gdzie podajemy tylko wegańskie jedzenie (Zen Jardin).
Ania z Aniversum
Smalec Ani jest nieziemski w smaku !!!!
OdpowiedzUsuńtez polecam !!!
:)