poniedziałek, 30 lipca 2018

Odwrócona tarta ze śliwkami

O klasycznej tarcie Tatin wspaniale pisze Agnieszka Kręglicka, dlatego będę się posiłkować cytatem:

Pod koniec XIX wieku w miejscowości Lamotte-Beuvron we Francji, siostry Stéphanie i Caroline Tatin prowadziły rodzinny hotel i restaurację. Starsza Stéphanie, mniej bystra, ale niezwykle pracowita, zajmowała się kuchnią. Pewnego dnia wstawiła do pieca ciasto jabłkowe, zapominając dodać... ciasto. Ułożyła je więc na wierzchu przypieczonych już jabłek, wstawiła do pieca, a potem przewróciła placek do góry nogami. Efekt był kapitalny: kruchutki spód i spływający nań karmelowy sos oraz puszyste, soczyste jabłka. Danie wkrótce weszło do kanonu francuskich deserów pod zasłużoną nazwą "Tarte Tatin".




Lubimy bawić się tradycją, dlatego na naszym blogu znajdziecie już przepis na wytrawną tartę tatin z szalotkami i rozmarynem, a teraz też - na odwróconą tartę ze śliwkami. Ten pomysł przyszedł mi do głowy, bo miałam akurat pod ręką pół kilo pachnących śliwek. Duszenie pod warstwą kruchego ciasta bardzo im służy, a do tego mają piękny różowo-fioletowy kolor.



Jeśli chcielibyście spróbować takiej tarty albo innych moich wypieków, sprawdźcie dostępne terminy moich posiłków na Eataway. Logując się na portalu, możecie sprawdzić dostępne terminy podwieczorków i kolacji albo zaproponować mi datę, która Wam odpowiada. Gotuję u siebie w domu i serdecznie Was do siebie zapraszam - w tej chwili do Trójmiasta, bo tu od roku mieszkam. Goście zawsze długo u mnie zostają i nie chcą wychodzić, co mnie bardzo cieszy :)



Wegańska tarta Tatin ze śliwkami


Składniki:

Na ciasto:
  • 150 g mąki
  • 60 g oleju kokosowego
  • 1/4 - 1/3 szkl. zimnej wody
  • 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia (można pominąć)
  • szczypta soli
Owoce:

  • 1/2 kg śliwek
  • 2 łyżki oleju kokosowego (może być nierafinowany)
  • 2-3 łyżki cukru (białego lub brązowego

Przygotowanie:

Ciasto:
  1. Mąkę mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia.
  2. Mieszaninę mąki, soli i proszku rozcieramy z olejem kokosowym, aż powstaną "grudki" ciasta. Stopniowo dodajemy wodę, szybko zagniatamy spód.
  3. Zagnieciony spód zawijamy w folię lub wkładamy do szczelnego pojemnika i chłodzimy przez ok. 30 min - 1 h.
Owoce:
  1. Ceramiczną formę do tarty o średnicy 22 cm smarujemy olejem, a następnie posypujemy cukrem. Nadmiar cukru strząsamy.
  2. Śliwki myjemy, pozbawiamy pestek i kroimy na pół.
  3. Połówki śliwek układamy w foremce, skórką do dołu.
Jak to wszystko połączyć:

  1. Piekarnik nagrzewamy do 200 st. Celsjusza. 
  2. Wstawiamy owoce (bez ciasta) na 10 min do piekarnika
  3. Ciasto wyjmujemy z lodówki, żeby trochę "odtajało".
  4. Ciasto rozwałkowujemy na ok. 4 mm grubości. Wyjmujemy z piekarnika foremkę z owocami (uwaga! rękawice! :)) i przykrywamy ją warstwą ciasta. Ciasto nakłuwamy widelcem dość gęsto, żeby nie popękało.
  5. Tartę pieczemy spód w nagrzanym piekarniku przez 20 min.  Ma się upiec, ale nie musi się zbytnio zarumieniać.
  6. Zupełnie ostudzoną tartę przykrywamy talerzem o większej średnicy i ostrożnie odwracamy tak, by śliwki znalazły się na górze.
  7. Jeśli ciasto nie chce się odwrócić, przesuwamy nożem wzdłuż krawędzi ciasta, ewentualnie delikatnie podważamy z boku (owoce lubią się zasysać).
Smacznego!
Magda



sobota, 15 kwietnia 2017

Wegański mazurek z kremem cytrynowym

Co ma wspólnego weganizm z foodsharingiem?

Pozornie niewiele. A jednak jakoś tak to działa, że im bardziej zaczynamy przyglądać się temu, co jemy i jak jemy, tym bardziej poszerza się nasz sposób widzenia. 


Każdy, kto zaczyna przygodę z weganizmem, nagle uważniej czyta etykiety, by wśród długiej litanii składników wyłapać "serwatkę w proszku", "białka jaja" i tym podobne. Z czasem nasze oko wychwytuje składniki takie jak "olej palmowy" lub niesprecyzowane "oleje roślinne". Przeglądając wegańsko-wegetariańskie fora i grupy, nie sposób nie zauważyć informacji o tym, jak rzeczony olej jest pozyskiwany, jaki ma to wpływ na środowisko i życie mieszkańców. Potem gdzieś zaczynają się przewijać wiadomości o produkcji orzechów nerkowca, a może też bananów, i już nie ma odwrotu, bo tych informacji nie da się zapomnieć. 



Czy da się kupować i konsumować zupełnie "etycznie"? Pewnie nie, bo nie zawsze mamy dostęp do kompletu informacji, a czasem może okazać się, że choć sam produkt jest w 100% roślinny, to warunki pracy przy jego wytwarzaniu trudno nazwać zrównoważonymi. Czy to znaczy, że mamy na wszystko machnąć ręką, bo zawsze przyczyniamy się trochę do niesprawiedliwości na świecie? Ja jakoś tak nie sądzę i wydaje mi się, że jeśli mogę coś minimalnie zmienić na lepsze, to warto, nawet jeśli mam świadomość, że na wiele innych rzeczy nie mam wpływu. 
I właśnie takie myślenie zaprowadziło mnie w grudniu zeszłego roku do Ambasady Krakowian na spotkanie pod hasłem "For the Love of Food", poświęcone jedzeniu, a konkretniej temu, jakie są ekologiczne i społeczne skutki wyborów, których dokonujemy przy kupowaniu żywności.


W trakcie tego wieczoru dowiedziałam się o inicjatywie Foodsharing Kraków, której celem jest przeciwdziałanie marnowaniu jedzenia. Na zadane w trakcie prezentacji pytanie "Czy ktoś z was wyrzucił kiedyś jedzenie" niestety musiałam odpowiedzieć twierdząco. Zawsze było mi bardzo głupio, kiedy zrobiłam zakupy na wyrost, albo przetrzymałam warzywa w lodówce tak długo, że nie dało się z nimi już nic zrobić. Staram się robić przemyślane zakupy, ale czasami mam problem z tym, żeby samej wszystko przetworzyć. Dlatego kiedy dowiedziałam się, że jest w Krakowie miejsce, gdzie mogę przynieść nadmiar jedzenia (na przykład: selera naciowego, z którego ja zużyję tylko dwie-trzy łodygi, pół główki kapusty, połowę cytryn "bio" sprzedawanych w paczkach po pół kilo, i tak dalej), bardzo się ucieszyłam, bo było to idealne rozwiązanie w mojej sytuacji. Pomyślałam też, że jeśli jest jakaś idea, pod którą mogłabym się bez wahania podpisać obiema rękami (i nogami też ;)), to jest to właśnie dzielenie się jedzeniem, aby nic się nie zmarnowało. 


W styczniu pojawiło się na fb ogłoszenie, że Foodsharing Kraków poszukuje wolontariuszy. Zastanawiałam się tylko chwilę, zanim się zgłosiłam. Do lodówki na Długiej 9 czasami coś zanoszę, a czasem coś z niej zabieram.

A już we wtorek i środę po Świętach zapraszam Was do wzięcia udziału w akcji, którą Foodsharing Kraków współorganizuje z Zupa na Plantach, ŻyWa Pracownia, Sant'Egidio Kraków, Fundacja Po Pierwsze Człowiek, Wytwórnia i All In Card. Będziemy zbierać jedzenie, które pozostanie Wam na świątecznych stołach. My przekażemy je potrzebującym. Więcej o akcji możecie poczytać tutaj: https://www.facebook.com/events/1338558416193737/.
Jadłodzielnia, czyli punkt foodsharing w Krakowie znajduje się przy ulicy Długiej 9 (korzystamy z gościnności Jordan Caffe).

Z okazji Świąt i na co dzień życzę sobie i Wam świadomych zakupów, a także dzielenia się jedzeniem :) A w ramach świątecznego akcentu zapraszam na mazurek cytrynowy, który rok temu przygotowywałyśmy na wielkanocnych warsztatach gotowania.


 Wegański mazurek z kremem cytrynowym (lemon curd)

Składniki:

Na spód:

  • 150 g mąki
  • 60 g oleju kokosowego
  • 1/4 - 1/3 szkl. zimnej wody
  • 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia (można pominąć)
  • szczypta soli


Na krem:

  • 1 1/4 szkl. soku z cytryny (zależnie od soczystości cytryn, potrzeba ich około 1 kg)
  • 1 szkl. cukru (można zastąpić ksylitolem)
  • 2 łyżki skórki otartej z cytryny
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 łyżki mleka kokosowego
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • 4 łyżki mąki z ciecierzycy


Przygotowanie:

Spód:
  1. Mąkę mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia.
  2. Mieszaninę mąki, soli i proszku rozcieramy z olejem kokosowym, aż powstaną "grudki" ciasta. Stopniowo dodajemy wodę, szybko zagniatamy spód.
  3. Zagnieciony spód zawijamy w folię lub wkładamy do szczelnego pojemnika i chłodzimy przez ok. 30 min - 1 h.
  4. Po tym czasie spód rozwałkowujemy na ok 4 mm grubości i wykładamy do formy o średnicy 22 cm, wyłożonej uprzednio papierem do pieczenia. Rozwałkowany spód nakłuwamy widelcem.
  5. Piekarnik nagrzewamy do 200 st.
  6. Pieczemy spód w nagrzanym piekarniku przez 20 min.  Ma się upiec, ale nie musi się zbytnio zarumieniać.


Krem:
  1. Wybierając cytryny, warto zainwestować w te z upraw "bio", szczególnie, że będziemy wykorzystywać też skórkę.
  2. Cytryny myjemy i parzymy gorącą wodą. Na tarce ścieramy skórkę (nie potrzebujemy skórki z całego kilograma cytryn, ale nadmiar można zamrozić na inne okazje; a oskrobane cytryny łatwiej wyciskać, bo są bardziej miękkie).
  3. Sok wyciskamy do miseczki, cedzimy przez sitko, aby pozbyć się pestek.
  4. Podgrzewamy w rondelku sok i skórkę z cytryny razem z solą i cukrem, aż cukier zupełnie się rozpuści. 
  5. W oddzielnym rondelku rozgrzewamy olej kokosowy. Do rozgrzanego oleju kokosowego dodajemy mąkę z ciecierzycy, dokładnie mieszamy.
  6. Do mieszaniny oleju kokosowego i mąki z ciecierzycy dodajemy masę cytrynową. Przy pomocy trzepaczki bardzo dokładnie mieszamy, żeby nie powstały grudki.
  7. Dodajemy mleko kokosowe i gotujemy, aż masa zgęstnieje i zacznie "bąblować".
  8. Na upieczony i ostudzony spód wykładamy krem. Dekorujemy według uznania (na zdjęciu: plastry mandarynki).

Smacznego!
Magda i Anka

niedziela, 12 lutego 2017

Pyszna wegańska szarlotka

Dłuższy czas już nie pisałyśmy na blogu, a mi chodziły po głowie różne wyszukane przepisy, które "kiedyś" wypróbuję. Aż pewnego dnia zakupiłam kilogram jabłek, które nie były ani zbyt słodkie, ani soczyste, i musiałam wymyślić, co z nimi zrobić. Może przemycić je w cieście?


Przypomniało mi się, że swego czasu bardzo lubiłam piec krucho-drożdżową szarlotkę z przepisu, który Małgorzata Musierowicz podaje w "Całuskach pani Darling". Pomyślałam, że czemu by go tak nie zweganizować? Nie miałam pod ręką książki, ale z pomocą przyszły gugle: przepis znalazłam tutaj.



Na liście składników były masło i jajko. Masło zamieniłam na olej kokosowy, mnożąc jego wagę przez 0,8 (masło zawiera co najwyżej 80% tłuszczu, a olej kokosowy - 100%). Jajko postanowiłam zastąpić wodą z odrobiną oleju, bo w wypadku ciasta drożdżowego nie bardzo pasowało mi dodawanie siemienia lnianego, banana czy innych zamienników jajka. No i jeszcze nie miałam w domu drożdży świeżych, więc użyłam suszonych. 



Ciasto wyszło super, idealnie już za pierwszym razem, dlatego pomyślałam, że warto je puścić w świat :) Wyjątkowy smak nadaje mu oblanie jabłek maślaną masą karmelową. Masło zastąpiłam tutaj olejem kokosowym tłoczonym na zimno, ze względu na piękny zapach, jednak olej rafinowany też się nada. Do samego ciasta dodajemy tylko łyżeczkę cukru dla drożdży, a cała słodycz jest w nadzieniu. Proporcje są na dość małą tortownicę - 18 cm - dlatego jeśli używacie większej blaszki, zwiększcie ilość składników.



Pyszna szarlotka do leniwej weekendowej herbatki i nieśpiesznych pogawędek, nada się idealnie na czas, gdy zima zniechęca do wyjścia z domu i skłania do zwolnienia rytmu życia :)


Krucho-drożdżowa wegańska szarlotka
(na podstawie przepisu na Szarlotkę Bzowej Babuleńki)

Składniki (na tortownicę 18 cm):

Na ciasto: 

  • 150 g mąki pszennej
  • 7 g suszonych drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 80 g oleju kokosowego (3/8 szklanki)
  • 2 łyżki wody + łyżeczka oleju kokosowego
  • 1 opakowanie cukru waniliowego (12 g)

Na nadzienie:

  • 2 duże lub 3 średnie jabłka, obrane i pokrojone w kostkę
  • 100 g rodzynek
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • 4 łyżki cukru brązowego (można dać mniej, bo rodzynki są już dosyć słodkie)


Przygotowanie:

Ciasto

  1. Do miski wsypujemy wszystkie suche składniki, dodajemy olej i wodę. Zagniatamy gładkie ciasto i odstawiamy.
  2. Nastawiamy piekarnik na temperaturę 180 stopni Celsjusza.

Nadzienie

  1. W rondelku rozgrzewamy olej kokosowy, dodajemy cukier i mieszamy, aż się rozpuści. Jeśli nawet cukier trochę się skawali, nie szkodzi - i tak roztopi się w pieczeniu.
  2. Dodajemy rodzynki, mieszamy. 
  3. Zdejmujemy rondelek z ognia, dodajemy jabłka i dokładnie mieszamy je z masą.


Ciasto + nadzienie

  1. Tortownicę o średnicy 18 cm wykładamy papierem do pieczenia.
  2. 2/3 ciasta cienko wałkujemy, a następnie wyklejamy nim spód i boki formy.
  3. Na ciasto wykładamy nadzienie.
  4. Pozostałą 1/3 ciasta wałkujemy i przykrywamy nim jabłka, zlepiając na brzegach pokrywkę z ciasta i boki.
  5. Tortownicę wstawiamy do nagrzanego piekarnika (180 stopni), pieczemy 35 min.
  6. Ciasto powinno być lekko zrumienione.
  7. Podajemy po ostudzeniu.


Smacznego!
Magda